niedziela, 9 lutego 2014

22 MILIONY ZADŁUŻENIA ! CZEKAJĄ NAS TRUDNE CZASY


Ten budżet zapowiada kryzys gminnych finansów jaki czeka nas w najbliższej przyszłości. Olbrzymie zadłużenie, wyludnienie miasta, niż demograficzny, wiszące nad nami ryzyko zwrotu unijnej dotacji będące konsekwencją fuszerki inwestycyjnej władzy, oraz inne zagrożenia będą skutkować stagnacją gminy, oraz wymuszać na kolejnych władzach trudne i bolesne decyzje. Dziejowa szansa na rozwój Nowej Dęby została całkowicie zaprzepaszczona!



Wiesław Ordon rządził w czasach niezwykłej prosperity. Samorządy były zalewane strumieniami unijnych pieniędzy. Banki z radością udzielały kredytów i pożyczek. Wiesław Ordon dysponował więc kapitałem jakiego nie miał żaden burmistrz przed nim i jakiego nie będzie miał żaden po nim. Szansa na rozwój została zaprzepaszczona, a Gminie w bliskiej przyszłości może grozić niewypłacalność. 

Radosna twórczość na kredyt
Jego rządy to radosna twórczość na kredyt. Co gorsze jest to twórczość kosztowna i bardzo niskiej jakości co widzimy na plantach, na Wczasowej, na tarasie Domu Kultury i co obserwujemy nad zalewem. Czas powiedzieć sobie prosto i dosadnie: W tym radosnym, lekkomyślnym szale wydawania spadających z nieba pieniędzy zabrakło strategii, planu, pomyślunku. Skupiono się na kosztownych i nie zawsze potrzebnych świecidełkach zapominając o tym, że jeśli Nowa Dęba chce być konkurencyjna musi postawić na prawdziwy ROZWÓJ, a ten wiąże się z postawieniem na przedsiębiorczość. 

Najważniejsze, palące problemy społeczności jak brak miejsc pracy czy kwestie mieszkaniowe nie zostały rozwiązane. Przez 7 lat rządów przygotowano jedną działkę pod budownictwo wielomieszkaniowe. 7 lat zajęło osuszanie kałuży na wjeździe do nowodębskiej podstrefy ekonomicznej. Nie stworzono inkubatorów przemysłowo-technicznych, nie odlesiono terenów, które mogłyby zostać przeznaczone pod inwestycje. Ale zamiast mieszkań i pracy mamy burdel na plantach. Wielu na tym bałaganie zrobiło dobry interes, ale Nowa Dęba nie ma z niego żadnego pożytku…. Wręcz przeciwnie: wstyd i długi.

Techniczna formułka oznaką sukcesu!
Co na to władze miasta? Na najważniejszej sesji w roku nieobecni byli burmistrz Wiesław Ordon i przewodniczący rady Wojciech Serafin. Budżet referowała skarbniczka. Zastępca burmistrza Zygmunt Żołądź nie podjął się tej roli. Nic dziwnego. Tym budżetem nie ma się co chwalić. 7 lat tłustych minęło bezpowrotnie. Teraz czeka nas 7 lat chudych. 

Ustami zastępcy burmistrza Zygmunta Żołędzia, władze gminy chwalą się, że budżet jest... ZRÓWNOWAŻONY. Dla laików być może brzmi to całkiem dźwięcznie. Jednak każdy kto choć trochę zna się na samorządzie wie, że jest to pojęcie czysto techniczne. To magiczne słówko oznacza nie mniej nie więcej, że wydatki budżetu pokrywają się z wpływami. 

Miasto umiera? Taki mamy trend! 
Gdy na sesji budżetowej pod adresem władzy padły oskarżenia, że ta nie zrobiła nic by zatrzymać w mieście młodych ludzi, zastępca burmistrza Zygmunt Żołądź z rozbrajającą szczerością odpowiedział, iż taki już jest trend że ludzie wyjeżdżają i właściwie nie powinno się podnosić tego problemu... I takie rzeczy mówi osoba której zadaniem jest ten trend powstrzymać a nawet odwrócić! Czy Państwo to rozumiecie? To, że Nowa Dęba UMIERA jest dla burmistrza tego miasta „trendem” i czymś naturalnym. Czymś z czym nie czuje potrzeby walczyć. Dopiero gdy zwrócono mu uwagę, że komu jak komu ale jemu nie wypada tak mówić zaczął usprawiedliwiać się, że nie o to mu chodziło... Panie zastępco! Bardziej prawdopodobne, że „z obfitości serca, usta mówią”.

Ciężar spłaty długów Ordona spadnie na najbiedniejszych
Ten budżet to zapowiedź czekającego nas kryzysu. Czy ktoś zadał sobie pytanie kto spłaci olbrzymie zadłużenie Gminy skoro miasto się wyludnia i radykalnie spada poziom dzietności? Oczywiste jest, że ciężar długów Ordona spadnie na najbiedniejszych czyli emerytów i ludzi zmuszonych do korzystania z usług opieki społecznej. Nawet jeśli ktoś demagogicznie mówi: „Nic się nie bójcie! Podwyższamy podatki tylko pracodawcom” to przecież wcześniej czy później odbije się to na mieszkańcu, który jest pracownikiem. Bo albo straci on pracę albo dostanie mniejsze wynagrodzenie. W efekcie po grzbiecie dostaje ten najbiedniejszy i najsłabszy. 

Czas na zmiany 
Kolejne dwie kadencje będą kadencjami porządkowania tego bałaganu. Ale jak to bywa z porządkami bywają one kłopotliwe. Rozumiejąc powagę sytuacji, środowiska widzące konieczność zmiany muszą przystąpić do konsolidacji po to by porządki te były jak najbardziej zoptymalizowane i zrealizowane w warunkach wzajemnej współpracy tychże środowisk. Warto o tym myśleć już teraz.