poniedziałek, 14 marca 2011

Nie jesteśmy w szkole

Przywołany do tablicy przez burmistrza Wiesława Ordona (niegdyś nauczyciela historii), który w mediach ironicznie nazywa mnie „specem od budownictwa” mogę jedynie prosić go jego słowami aby swoimi wypowiedziami „nie robił ludziom zamętu w głowach”. Na szczęście nie jesteśmy w szkole wobec czego mam prawo do swobodnej dyskusji i obrony swoich spostrzeżeń bez obaw że zostanie wyszarpany za ucho czy też wysłany na dywanik do dyrektora.

Zacznijmy od Samorządowego Ośrodka Kultury, który stał się punktem zaczepienia tekstu Pana Burmistrza. Wbrew zarzutom burmistrza swoją lekcje odrobiłem i dalej uważam, że lepszym rozwiązaniem byłaby budowa nowego ośrodka kultury: ładniejszego, bardziej funkcjonalnego, nowoczesnego, dostosowanego do potrzeb osób niepełnosprawnych czyli mówiąc krótko obiektu na poziomie XXI wieku, spełniającym oczekiwania mieszkańców niż remontowanie straszydła z którym już od samego początku było wiele problemów.

Uważam, że należało pozyskać środki zewnętrzne i przystąpić do realizacji inwestycji w oparciu m.in. o finansowanie ze środków unijnych. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że trzeba posiadać chęci i umiejętności sięgnięcia po te pieniążki ale to zadanie leży już po stronie burmistrza i podległych mu urzędników.
Nowy budynek byłby lepszym rozwiązaniem. Jest to opinia podzielana przez wielu mieszkańców, oraz zaprzyjaźnionych samorządowców których radziłem się w tej sprawie. Podobny osąd wyrażali również przedsiębiorcy z branży budowlanej i prywatni przedsiębiorcy z którymi się konsultowałem. Oczywiście nazwiska tych osób pozostawię dla siebie gdyż nie chcę by zostały wciągnięte przez obecną ekipę rządzącą wciągnięte do politycznego sporu tak jak zrobiono to w przypadku moich przyjaciół z którymi organizuję NALP. 

To, że burmistrz broni swojej decyzji jest dla mnie zrozumiałe. Jednak życzę Panu Ordonowi by nie mylił przestrzeni publicznej ze szkolną salą i pogodził się z tym, że nie wszyscy podzielają jego interpretacje słowa „rozwojowy” i na całe szczęście nie mogą za to zostać ukarani jedynką do dzienniczka.

Pan burmistrz sam podkreślał, że nie długo może okazać się, że gmina swój budżet będzie przeznaczała na wydatki bieżące a o inwestycjach na jakie liczą mieszkańcy będzie trzeba zapomnieć. Jeśli już dzisiaj burmistrz ma taką wiedzę powinien już w tym roku przystąpić do niezbędnych reform by nie blokować przeobrażeń Nowej Dęby w przyszłości. Wtedy wszyscy wspólnie moglibyśmy mówić o rozwojowym budżecie. No chyba, że znów mimo rad i sugestii zda się dogmat o własnej nieomylności i po raz kolejny obudzi się z ręką w nocniku tak jak miało to miejsce z nowodębskim peronem.