środa, 25 grudnia 2013

Władze miasta upierają się, że jest dobrze

SUPERNOWOŚCI: ODNOWIONE PLANTY TO BUBEL

NOWA DĘBA. Sztandarowa inwestycja Nowej Dęby, inwestycyjnym bublem? Tak twierdzi jeden z radnych i powołuje się na wykonaną na jego zlecenie ekspertyzę budowlaną.
Radny wydał 3,6 tys. zł i zlecił ekspertyzę inwestycji wartej 5,5 mln zł. Z dokumentu, który kilka dni temu przedstawił dziennikarzom Super Nowości wynika, że cel przedsięwzięcia realizowanego w 70 proc. ze środków unijnych nie został osiągnięty.
Dokumentację fotograficzną, na której widać szereg wad oddanego w październiku reprezentacyjnego placu w Nowej Dębie oraz wielostronicowy opis fatalnego wykonania poszczególnych elementów i całości placu zaprezentował kilka dni temu dziennikarzom Super Nowości radny nowodębski Marek Ostapko.
- To jest raport jednego z najlepszych rzeczoznawców z zakresu budownictwa na Podkarpaciu – mówi Marek Ostapko. – Zleciłem taki raport, bo, moim zdaniem, gołym okiem widać, że inwestycja ta nie powinna zostać odebrana. Niestety, wiceburmistrz podpisał się pod protokołem odbioru i władze miasta cieszą się i chwalą tym bublem.
Radny Ostapko nie kryje, że ekspertyza kosztowała 3,6 tys. zł, ale, jego zdaniem, warto było na nią wydać takie pieniądze. – Patrząc na zrewitalizowane planty, na których zamiast reprezentacyjnego placu, mamy dzisiaj budowlanego bubla z usterkami, których nie da się naprawić, bo należałoby wiele elementów tego placu wykonać jeszcze raz, wiem, że pieniądze na jego budowę po prostu zostały zmarnowane. Nie rozumiem przy tym, jak władze miasta mogły podpisać się pod protokołem odbioru tej inwestycji. Przecież te pęknięcia granitu, przypadkowość w układaniu płyt, ich klawiszowanie, rozszczelnienia, zbyt ciasne ułożenie płyt niezgodne ze sztuką budowlaną i krzywizny murków nie powstały po odbiorze, ale były widoczne wtedy, kiedy komisja na czele z wiceburmistrzem oglądała plac.
Radny przyznaje, że informacje o tym, że prace nad rewitalizacją plant pozostawiały wiele do życzenia, przekazywał za pośrednictwem swojego bloga, a także w interpelacjach kilkakrotnie. Burmistrz zbywał jednak jego uwagi, odpisując, że inwestycja nie posiada większych wad.
Wiesław Ordon przyznaje, że o tym, że radny zlecił ekspertyzę, wiedział, bo nie było to tajemnicą. Samego raportu rzecznoznawcy jeszcze nie widział, bo radny mu go nie udostępnił.
- W protokole odbioru zostały uwzględnione wady, które dostrzegła komisja i w ramach gwarancji wykonawca prac ma je usunąć. Nie rozumiem, do czego zmierza radny Ostapko, który chce udowodnić na siłę, że inwestycja została źle wykonana – mówi burmistrz Wiesław Ordon.
- W sprawie tej panu radnemu odpowiadał już inspektor nadzoru budowlanego, według którego obiekt został wykonany zgodnie z założeniami, spełnia swoje przeznaczenie, do budowy nie użyto materiałów innych niż wymagane i zaakceptowane, a jednocześnie obiekt znajdował się w takim stanie, że można było przeprowadzić jego odbiór i oddać go do użytkowania – dodaje Zygmunt Żołądź, wiceburmistrz Nowej Dęby.
W poniedziałek radny miał przedstawić ekspertyzę radnym zasiadającym w komisji gospodarki. Przyznał także, że jeśli podzielą oni zdanie eksperta, który uznał, że cel inwestycji nie został osiągnięty, to w najczarniejszym scenariuszu może się okazać, że gmina musi zwrócić 70-procentową dotację unijną pozyskaną na tę inwestycję.
- Poczekam na reakcję burmistrza, a jeśli znów mnie zbędzie, zainteresuję sprawą Urząd Marszałkowski i prokuraturę – dodaje Ostapko.
Małgorzata Rokoszewska


Echo dnia:


TYGODNIK NADWIŚLAŃSKI: Fuszerka czy drobne usterki?

ostapko
Nowodębski radny MAREK OSTAPKO (na zdjęciu) wydał ponad 3,5 tysiąca złotych na ekspertyzę, która wykazuje, że odnowione za grube miliony miejskie planty są pełne niedoróbek i fuszerek. Teraz publicznie zadaje pytanie: dlaczego pomimo tych wszystkich uchybień inwestycja została odebrana przez inspektora nadzoru i oddana do użytku?
Cały katalog fuszerek radny przedstawiał już wcześniej na zdjęciach publikowanych między innymi na należącym do  niego  portalu  internetowym.  Gdy  miesiąc  temu  pisaliśmy o tym, mówił, że wynajął firmę, która ma ocenić fachowość i jakość prowadzonych na plantach prac budowlanych, ponieważ chce uciszyć tych, którzy dyskusję na ten temat ucinają stwierdzeniami, że „nie jest budowlańcem i się nie zna”.
– W ramach interpelacji informowałem burmistrza o nieprawidłowościach i wysyłałem mu szereg zdjęć ukazujących te fuszerki. On odpisywał jednak, że w tej inwestycji nie ma wad, a to, co widać na fotografiach, jest naturalnym skutkiem eksploatacji.  To  mnie  obrażało,  bo  takie  rzeczy  nie  mogą dziać się po kilku czy kilkunastu dniach użytkowania. Takie place buduje się na kilkadziesiąt lat, a nie na dwa tygodnie. Odpowiedzi, które otrzymywałem, potraktowałem jako próbę spławienia mnie, więc zamówiłem ekspertyzę u biegłego rzeczoznawcy budowlanego – mówi M. Ostapko, zapewniając, że rzeszowska firma Pro-Perfekt, która przygotowała dokument, jest jedną z najlepszych w swojej branży w województwie podkarpackim. – Warto dodać, że w protokołach odbioru  tej  inwestycji  nie  stwierdzono  istotnych  wad.  Jest tam jedynie mowa o tym, że zlecono kosmetyczne poprawki. Zapisano  na  przykład,  że  należy,  cytuję:  „usunąć  z  placu budowy  materiały  brukarskie,  resztki  gruzu  i  kory”,  a  więc po prostu pozamiatać to, co na nim zostało. Tymczasem ja wysyłałem do burmistrza zdjęcia, na których pokazywałem liczne nierówności, zacieki, pęknięcia murów czy wybrakowane kostki bazaltowe.
W  ostatnim  rozdziale  ekspertyzy,  pod  którą  podpisała  się  rzeczoznawczyni Joanna Matras–  zatytułowanym „Podsumowanie i wnioski” – zawarto między innymi całą listę zarzutów dotyczących niewłaściwego ułożenia granitowych płyt na centralnej części plant – nierówne ułożenie ich  względem  siebie,  rozmieszczenie  ich  zbyt  ciasno  czy układanie „jak leci”, bez odrzucania wadliwych elementów.
Zdaniem eksperta firmy Pro-Perfekt, w niewłaściwy sposób ułożono również kostkę brukową i „wylano” betonową nawierzchnię, na której już widać pęknięcia. Sporo zastrzeżeń dotyczy  także  budowy  betonowych  murków,  do  których przymocowano ławki i stojaki na rowery. Chodzi głównie o  to,  że  są  one  krzywe  i  posiadają  liczne  wybrzuszenia i wgłębienia, których mieć nie powinny. (…)
Rafał Nieckarz
Więcej w papierowym wydaniu „TN”.

Zastępca burmistrza Zygmunt Żołądź: